Łączna liczba wyświetleń

sobota, 28 grudnia 2013

Poczuj magię tych świąt ;)

          Święta, Święta i po Świętach - ilu z nas to sobie dziś powtarza? Hmmm... Święta dla mnie to okres szczególny, spędzony z rodziną. Nie interesowało mnie co się dzieje poza domem. Przez myśl mi nie przeszło nigdy, żeby spędzać święta inaczej niż z bliskimi przy stole ;) Sądziłem naiwnie że wszyscy spędzają ten czas podobnie siedząc w domu i pałaszując świąteczne wypieki, a jedyne wyjście z domu wiązało się z pójściem do kościoła, do rodziny, bądź na spacer. I tu po raz kolejny - błąd, złudzenie, iluzja... Odkąd zacząłem pracować na mojej stacji benzynowej ;) 
          W tym roku świętowałem inaczej niż zwykle - w pracy :) No i zobaczyłem po raz kolejny... inny świat, inne święta... Aaaaaaale ludzi na stacji jak zawsze mnóstwo :) Ja rozumiem osoby, które jadą daleko, tankują, są w drodze po kilka godzin, głodne, zajadą do mnie, kupią hot-doga i jadą dalej. Jestem w stanie zrozumieć osoby którym hmmm zabrakło alkoholu (towaru pierwszej potrzeby w świętującym domu). Wiadomo, różnie bywa...wujek z ciocią przyjeżdża i trzeba coś na stół postawić, więc lecimy na stację po flaszkę. Ale okazuje się, że stacja benzynowa to prawie jak pogotowie ratunkowe, służące w niemal każdej życiowej sprawie. Wszystko zamknięte, więc gdzie pójdziesz? Na stację. I tu zaczyna się festiwal pytań:
            - Czy jest cukier?
            - Czy jest płyn do zmywania?
            - Czy są kostki do zmywarki?
            - Czy są pomarańcze?
            - Czy są mandarynki?
            - Czy są ananasy?
            - Czy jest mleko? 
            - Czy są rajstopy? Tylko wie Pan, takie z dużym klinem, L albo XL i czarne najlepiej z lajkrą
            (cokolwiek to jest)...
           - Czy jest...masło?

          Ludzie!!! To jest stacja beeeeenzyyynooooowaaaaaaaa!!! :) Pierwszy i drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia, stoły się uginają od bigosów, karpi w galarecie i innych, życie tętni.... a tu niektórzy przychodzą jak do restauracji. Tylko, że zamawiają tradycyjne świąteczne dania na stacji: hot-dogi, hamburgery, zapiekanki... I oczywiście świąteczna pretensja: że hot-dog zimny, że twardy, że bułka nie dopieczona... Święta, święta, święta... I czar prysł....
          Kolejna rzecz, to wysyłanie lotka, czy już naprawdę nie można wytrzymać dwa dni bez wysyłania toto-lotka? Czy to naprawdę jest produkt pierwszej potrzeby? Może magia tych świąt miesza się z nadzieją, że może coś wygram pod choinkę :) 
            Z tych wrażeń i z podziwu dla kreatywności klientów mojej stacji benzynowej postanowiłem pójść w stronę absurdu... Bo co tu robić, kiedy ktoś pyta mnie o rajstopy, mandarynki na wagę, czy płyn do mycia naczyń :) Przychodzi kolejna kobitka z oczami tęskniącymi za... mąką :)  i....
        - Czy macie Państwo na stacji mąkę?
Oczywiście, że nie mamy, ale postanowiłem zapytać:
        - A czy życzy Pani sobie pszenną, żytnią, tortową? Do pierogów? Do ciasta? Czy do naleśników?
        - Hmmm (zastanawia się) Nie no pszenną  poproszę.
I łzy śmiechu napłynęły mi do oczu:
        - Nie, proszę Pani, nie mamy takiej akurat ;)
Odeszła niepocieszona i zadziwiona, jakbym jej...

Kochani i przesympatyczni Klienci stacji benzynowych: Stacja to tylko... stacja ;)  Nic na to nie poradzę. Święta obchodziłem w pracy, ale były to dzięki Wam najbardziej zabawne święta jakie pamiętam...

P. S. Ale żeby po ananasy na wagę lecieć do mnie na stację? :) :) :) :)

P. p. s. I tortów urodzinowych na stacji benzynowej również nie mamy...

       

piątek, 6 grudnia 2013

Co nalać ???

          Historia, którą teraz czytasz jest niewiarygodna :) Gdybyś opowiedział(a) mi o tym - stwierdziłbym, że to wymyślna bujda na resorach. Ale po dzisiejszej akcji szczególnie podejrzliwie patrzę na kobiety tankujące swoje autka...  Nooo, ale do rzeczy :) Zaczęło się niepozornie...
      Poszedłem zatankować LPG do samochodu, który właśnie podjechał. Stoję przy dystrybutorze. Tankuję gaz. Trzymam guziczek. Tankuję. Tankuję. Nic szczególnego... Rozglądam się po placu...  Nuda. Jak zazwyczaj. Nic się nie dzieje. Wieje, zimno. Aż tu nagle...Podjeżdża całkiem zgrabne  i pokaźne autko. Wysiada z niego jeszcze piękniejsza kobieta ;) Patrzy przed siebie, zagląda przez szybę do środka, patrzy w lewo, w prawo, jakby się zgubiła... W końcu wsiada z powrotem do auta (to jeszcze nic szczególnego). Myślę sobie: zaraz powiem jej, żeby poczekała, to pomogę... bo... zaraz... kończę tankować gaz... iii.... Broda mi opadła z wrażenia.... Booooooo...
       Kobitka podchodzi do maski, otwiera. Myślę sobie: ohooo będzie ciekawie. Coś się (delikatnie mówiąc) zepsuło... Pochyla się, rozgląda między częściami pod maską, jakby była krótkowidzem... Z daleka średnio było widać czego dokładnie szuka, ale pomyślałem, że może chce sprawdzić płyn do spryskiwaczy, może olej a może jakaś żarówka nooo i zaczęło się... coś odkręciła ;) 
         Bierze w łapkę pistolet do tankowania i podchodzi do maski! Tak! Tak! Tak! Pakuje końcówkę pistoletu do silnika! I szybka myśl (jeszcze nigdy tak szybko nie myślałem tankując LPG): Jezu! Co ona robi?! Zaraz wleje tam paliwo!! Krzyczeć? Nie krzyczeć? Lecieć tam? Milion myśli na minutę... W końcu odrywam się od tego tankowanego gazu i BIEEEEEEEGNĘ do niej i krzyczę: COOO PANI ROOOBI!?!?!?!?!
          Dobiegam. Ufffff Patrzę na nią, ona na mnie. Stoi z tym z tym pistoletem w ręku. Z lekka się chyba wystraszyła. Wzrok miała jakby z pretensją pt.: "Aaaale o co Panu chodzi?". Pytam: Co Pani robi? Co PAAAANI ROOOOOBI?!?!?!?!?
          Odpowiedz mnie naprawdę zwaliła z nóg. Wszystkiego bym się spodziewał ale nie tego: Jechałam sobie, jechałam no i pokazało mi, że jest niski poziom oleju w silniku, wiec chciałam... no... dolać.... I teraz najlepsze: Przecież tu jest napisane na etykietce ON... No to olej chyba, ... nie?
       Naprawdę, naprawdę, napraaaawdę nie wiedziałem, co powiedzieć. Płakać, śmiać się, znowu płakać... czy usiąść z wrażenia. Zatkało mnie. I szkoda mi się jej zrobiło.... Tak, czy inaczej uratowałem to autko co wołało oleju ;) 

Drogie Panie: ON TO NIE JEST OLEJ DO SILNIKA :) 

Tak... na marginesie dodam tylko, że ON to olej napędowy do aut z dieslem. Większość kierowców tankuje go... do baku ;) 

wtorek, 26 listopada 2013

LEKKIE CIĘŻKIEGO POCZĄTKI...

No, no, no... moi drodzy zaczyna się!
       Niektórzy z nas potrafią wsiąść za kółko i jechać, potrafią wykonać od banalnych czynności przy swoim aucie, typu tankowanie, do mega trudnych... Właśnie, właśnie... Tu bym się zatrzymał, bo co dla jednych jest banalne, dla drugich trudne, co dla innych jest niewykonalne, dla kogoś innego może być banalne.
          Życie stacji benzynowej - pomyślisz nuda! Ale czy na pewno? Odkąd zacząłem na niej pracować, przekonuję się każdego dnia, że gdzie jak gdzie, ale tutaj - na mojej stacji - życie jest inne. I nie tylko z powodu wszechobecnych oparów paliwa, ale także ze względu na nieprzeciętne zachowania... Twoje!!! ... czyli klienta stacji benzynowej. Gdybyś miał możliwość choć przez chwile stanąć na moim miejscu, popatrzeć na siebie z boku... Gdybyś widział ludzi tankujących paliwo, dla których czynność ta jest życiowym wyzwaniem... Gdybyś słyszał i widział to, co ja - oczy miał byś jak przysłowiowe pięciozłotówki... Tak, tak! Sam nie wiesz jak przedziwne mogą być przypadki klientów stacji benzynowej.
           Pierwszego dnia swojej pracy, widząc setki kierowców podczas tankowania, stałem sobie za kasą, pikałem czytnikiem, klikałem coś w komputerze, mówiłem grzecznie: dzień dobry i do widzenia... Aaaaale gdzieś z tyłu głowy... Wróciłem pamięcią do mojej (no co tu dużo mówić) młodości i kursu na prawo jazdy. Zastanawiałem się wtedy: kim stanę się po tym magicznym egzaminie... kim są Ci kursanci i późniejsi kierowcy? Jak ja będę jeździł? Jak to jest być kierowcą własnego auta i być nie zależnym od innych i autobusów pełnych warszawskich sardynek? Kolejna myśl - jak zdać egzamin, żeby nie podchodzić do niego drugi, piąty, siódmy czy dwudziesty któryś raz (a znam takie przypadki! I teraz sobie je przypominam). Po kursie na prawo jazdy powinniśmy być przygotowani... hmmm no właśnie... powinniśmy być przygotowani do obsługi samochodu:)
         Auto to auto, cztery koła, silnik, kierownica, wlew paliwa - budowa ta sama niezależnie od marki - prosta sprawa... Tak, tak, tak! Właśnie tak myślałem mijając na drodze kolejne L-ki. Dopóki... nie zacząłem pracować na stacji benzynowej! I nagle otworzyły mi się oczy. Zrozumiałem w jakże wielkim błędzie żyłem...