Łączna liczba wyświetleń

piątek, 6 grudnia 2013

Co nalać ???

          Historia, którą teraz czytasz jest niewiarygodna :) Gdybyś opowiedział(a) mi o tym - stwierdziłbym, że to wymyślna bujda na resorach. Ale po dzisiejszej akcji szczególnie podejrzliwie patrzę na kobiety tankujące swoje autka...  Nooo, ale do rzeczy :) Zaczęło się niepozornie...
      Poszedłem zatankować LPG do samochodu, który właśnie podjechał. Stoję przy dystrybutorze. Tankuję gaz. Trzymam guziczek. Tankuję. Tankuję. Nic szczególnego... Rozglądam się po placu...  Nuda. Jak zazwyczaj. Nic się nie dzieje. Wieje, zimno. Aż tu nagle...Podjeżdża całkiem zgrabne  i pokaźne autko. Wysiada z niego jeszcze piękniejsza kobieta ;) Patrzy przed siebie, zagląda przez szybę do środka, patrzy w lewo, w prawo, jakby się zgubiła... W końcu wsiada z powrotem do auta (to jeszcze nic szczególnego). Myślę sobie: zaraz powiem jej, żeby poczekała, to pomogę... bo... zaraz... kończę tankować gaz... iii.... Broda mi opadła z wrażenia.... Booooooo...
       Kobitka podchodzi do maski, otwiera. Myślę sobie: ohooo będzie ciekawie. Coś się (delikatnie mówiąc) zepsuło... Pochyla się, rozgląda między częściami pod maską, jakby była krótkowidzem... Z daleka średnio było widać czego dokładnie szuka, ale pomyślałem, że może chce sprawdzić płyn do spryskiwaczy, może olej a może jakaś żarówka nooo i zaczęło się... coś odkręciła ;) 
         Bierze w łapkę pistolet do tankowania i podchodzi do maski! Tak! Tak! Tak! Pakuje końcówkę pistoletu do silnika! I szybka myśl (jeszcze nigdy tak szybko nie myślałem tankując LPG): Jezu! Co ona robi?! Zaraz wleje tam paliwo!! Krzyczeć? Nie krzyczeć? Lecieć tam? Milion myśli na minutę... W końcu odrywam się od tego tankowanego gazu i BIEEEEEEEGNĘ do niej i krzyczę: COOO PANI ROOOBI!?!?!?!?!
          Dobiegam. Ufffff Patrzę na nią, ona na mnie. Stoi z tym z tym pistoletem w ręku. Z lekka się chyba wystraszyła. Wzrok miała jakby z pretensją pt.: "Aaaale o co Panu chodzi?". Pytam: Co Pani robi? Co PAAAANI ROOOOOBI?!?!?!?!?
          Odpowiedz mnie naprawdę zwaliła z nóg. Wszystkiego bym się spodziewał ale nie tego: Jechałam sobie, jechałam no i pokazało mi, że jest niski poziom oleju w silniku, wiec chciałam... no... dolać.... I teraz najlepsze: Przecież tu jest napisane na etykietce ON... No to olej chyba, ... nie?
       Naprawdę, naprawdę, napraaaawdę nie wiedziałem, co powiedzieć. Płakać, śmiać się, znowu płakać... czy usiąść z wrażenia. Zatkało mnie. I szkoda mi się jej zrobiło.... Tak, czy inaczej uratowałem to autko co wołało oleju ;) 

Drogie Panie: ON TO NIE JEST OLEJ DO SILNIKA :) 

Tak... na marginesie dodam tylko, że ON to olej napędowy do aut z dieslem. Większość kierowców tankuje go... do baku ;) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz