Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 23 stycznia 2014

Pociąg do lotka...

          Lotek Lotek i... jeszcze raz Lotek! Niedawno pisałem, że są ludzie, którzy nie wytrzymują chwili bez obstawienia lotka.... Kiedy zbliża się kumulacja, obserwujemy nasilające się objawy dosłownie orgii lotkowej. Setki ludzi chce zostać milionerami. W sumie nic dziwnego... każdy chyba kiedyś zagrał. Pewnie nie raz, co?
          Niby nic w tym dziwnego ale jak zawsze musi być jakieś, "aaaaaale".... Otóż ostatnio przyszedł właśnie po lotka pewien mocno starszy pan. Stanął w kolejce do mojej koleżanki i mówi:
          - Poproszę CIĄGNIENIE !!! (tak, tak... nie wydaje Ci się, tak powiedział)
Ona patrzy na niego z politowaniem. Oczy ma wielkie ze zdziwienia. Stwierdza, że nie rozumie i pyta:
         - Przepraszam, o co panu chodzi...???
On powtarza swoją prośbę:
        - CIĄGNIENIE chcę...
Nie dając za wygraną dopytuje się biedna o co mu chodzi.... Starszy Pan z lekkim nerwem powtarza:
        - Ja chcę CIĄGNIENIE!!!!
Myślałem, że nie wyrobię ze śmiechu. Ale, że leciwy klient wyraźnie się irytował, postanowiłem bohatersko ruszyć na pomoc koleżance zapytywanej o dość zjawiskowe "ciągnienie". Zaczynam mu wymieniać poszczególne zakłady możliwe do obstawienia: duży lotek, mały lotek, z plusem, bez plusa, zdrapki itd..... Ale on dalej swoje:
       - Ja CIĄGNIENIE chcę, rozumie pan?
Po dłuuuuuuuuuuugiej wymianie zdań, doszliśmy do porozumienia. Nie chodziło mu o kupon. Chciał od nas WYNIKI lotka...
        W życiu bym nie wpadł, że "ciągnienie" w ustach starszego pana znaczy tyle....i... tylko tyle...    :)

P.S. Nie wygrał biedaczek...
      

piątek, 17 stycznia 2014

Takie cudo... to tylko raz na jakiś czas ;)

           Uff nareszcie w domu, po nocy. A nawet po dwóch nocach z rzędu i to w dodatku weekendowych :)
          Pierwsza (jak można było przewidzieć) - mnóstwo imprezowiczów, będących przed, w trakcie i po imprezie. Kategoria pierwsza "przed" - nie sprawia problemu. Kategorie "w trakcie" i "po"... no cóż... Jak to w takich sytuacjach bywa - społeczeństwo staje się niestabilne, chwiejne (jakoś zawsze tak jest, że wtedy mocniej wiatr powiewa ;) i.... wygłodniałe. Nie było łatwo. Pewnie często na stacjach benzynowych widujecie paróweczki rozkosznie toczące się, wytapiające tłuszczyk i ... czekające na Twoje zęby ;) Taki właśnie grill, obracający te pyszności, co chwila był opróżniany dzięki naszym głooooooodnym rozchwianym klientom. Pierwsza pracowita noc mijała głownie na... produkcji jedzonka :)
          Druga noc w pracy, (kiedy to pogoda nie sprzyja błąkającym się duszom po mieście), zapowiadała się dłuuuuuuga, ale łatwa i przyjemna. Znowu, jak to bywa na stacji, pomyliłem się. Naród pchał się drzwiami i oknami, istne oblężenie. Tradycyjnie (jak to w weekendową noc bywa) większość klientów posiadała niemałe problemy z równowagą. Co drugi miał problem z wprowadzeniem PINu do karty. Bywa tak często, że w takie noce promile biorą górę nad naszymi zdolnościami pamięciowymi :) Okazywało się, że trzeba było odejść z kwitkiem.... Na szczęście (tym razem) klienci z promilami byli nieawanturujący się ;) 
          Wspomnę tu o jednym kliencie. Niby nic, a jednak niezwykłe.... Pan, ubrany skromnie, bez zbędnego szału i ozdób. Podchodzi do kasy....i tu zaskoczenie. Nie rzuca haseł typu: "tak", "nie", "co?", "z dwójki tankowałem", "nooo" i inne zwroty... Tylko...zaczyna.... MÓWIĆ :) I to jak?!  Piękną, pełnozdaniową polszczyzną... coś niesamowitego. Mało tego!!! Używał tak niespotykanych zwrotów, jak: "Proszę bardzo", "Dziękuję bardzo" a nawet.... "Dzień dobry" i "Do widzenia" Pełen komplet grzecznościowy!!! :) :) :) 
          Przyzwyczajony do stacyjnego slangu, aż sam nie wiedziałem jak mam zareagować, co odpowiedzieć. Byłem pod wrażeniem. To było coś wspaniałego - móc usłyszeć pełną kulturę wypowiedzi... Szkoda tylko, że na całą noc przypadło tylko... jedno takie cudo ;)

piątek, 10 stycznia 2014

Głodni, źli i w kolejce...

          6 stycznia - jeden dzień świąt, od jakiegoś czasu dzień wolny od pracy. I ... dzień narodowej (mam wrażenie) rozpaczy. Powstał niemal narodowy problem. Naród nie ma co jeść, zwierzęta nie mają co jeść, ludzie nad wyraz zdenerwowani ;) Jest kilka takich dni w roku, pojedynczych, wolnych od pracy, czyli... 
         Kolejka na naszej stacji w Trzech Króli, jak w kronikach telewizyjnych z PRL. Chleb znika w ciągu kilku minut, nie nadążaliśmy go wypiekać. Ludzie brali garściami po kilka bochenków, kilkadziesiąt bułek naraz. Pytałem koleżanki w między czasie czy jakaś wojna idzie? Kataklizm? Huragan? Powódź? Czy o co tu chodzi??? Dzikie tłumy wygłodniałych klientów na stacji benzynowej..., którzy nie kupują paliwa, tylko rzucają się na wszystko inne ;) Ciekawe...
         Pewna kobieta stała lekko z 15 min w kolejce. Czeka. Czeka. Czeka. Przesuwa się do przodu. Czeka. Czeka. Czeka. Znów kawałek bliżej. Czeka. Czeka. Czeka. Jeszcze tylko jedna osoba przed nią. Więc... Czeka. Czeka. Czeka. Dochodzi do kasy.... i....? Myślałem, że pęknę ze śmiechu ;) Powiedziała:
          - Poproszę jedno jajko z niespodzianką...
W tej chwili już nie wytrzymałem ze śmiechu. Biedna kobitka czekała tyle czasu w kolejce. Przed nią naród wygrzebywał pieczywo do ostatniej bułeczki.... A ona? Czekała cierpliwie... po jajeczko :) Urocze, prawda?
          Ale, żeby nie było tak całkiem źle, to muszę przyznać, że miałem też klienta, który akurat wykonał tego dnia najbardziej logiczne zakupy na stacji benzynowej :)  Zatankował samochód. Kupił paliwo. W takim dniu jak Trzech Króli... niby oczywiste a jednak niezwykłe ;) `Ten biedaczyna nie spodziewał się chyba, że będzie musiał odstać swoje w kolejce.... (w której tkwiła jeszcze pani po jajko). Przed nim stali dzielnie inni - po chleb, masło, mleko, alkohol. Stali po wszystko tylko nie po paliwo. Mnóstwo pytań w stylu:
          - Czy jest karma jakaś dla zwierząt? (Jakbyśmy mieli szyld "Sklep zoologiczny" zamiast "Stacja benzynowa").
        Nawiasem mówiąc, wydaje mi się, że nawet jak nie mam w domu psiego jedzonka, to zawsze coś się w lodówce zajdzie :) Pies chyba nie pogardzi kawałkiem kiełbaski z kanapki właściciela ;) Nie latałbym po stacjach benzynowych w poszukiwaniu jedzenia dla psa... No aaaaale może źle myślę...
          Tymczasem wróćmy do naszego klienta tankującego paliwo...Ten delikwent stojąc w kolejce w takim towarzystwie wyglądał dość osobliwie. Kiedy dotarł do kasy... pękł ze złości!!!! Zdenerrrrrrrwowany wyładował swoją frustrację... na kogo??? I krzyczy, że co to ma być, że on tankuje, że tu jakaś kolejka nie wiadomo jaka, itd, itd.... Nie używał sobie na ludziach stojących po chleb, masełko, czy mleko. Nawet nie nakrzyczał na panią z jajkiem, tylko... na nas, na sprzedawców, jakbyśmy byli temu winni... 
       No cóż, znowu zadziałała magia świąt, Tym razem jednodniowego Święta Trzech Króli.... Ludzie głodni, źli, brak w domach wszystkiego - chleba, chipsów, warzyw, napojów i wódki. Szóstego stycznia nawet zwierzęta domowe głodowały... Tylko ciekawe kto bardziej... one, czy właściciele :) :) :) 

czwartek, 2 stycznia 2014

NOWY ROCZEK :)))

          Po raz pierwszy w swoim życiu sylwestra przyszło mi spędzić w pracy (spodziewałem się, że kiedyś nastąpi taki dzień). W dodatku na stacji benzynowej (tego się nigdy nie spodziewałem)...
      Ta noc minęła mniej więcej tak, jak przypuszczałem - dużo ludzi, dużo sprzedanego alkoholu, papierosów i... gumek na sylwestrową zabawę ;) Sporo klientów krzyczących "Szczęśliwego Nowego Roku!!!" To całkiem miłe :) Zagraniczni klienci zostawiali nawet jakieś noworoczne napiwki, polscy nieco inaczej - czekali dzielnie nawet na 1 grosz reszty... czyli wszystko w normie ;)
          Tradycyjnie nie zabrakło zbłąkanych duszyczek w stylu "ratuj stacjo benzynowa", podobnych do tych ze świąt Bożego Narodzenia ;) Pytali o majonez, chleb, jajka, pomidory. Ale najbardziej tej nocy zdziwiło mnie pytanie:
         - Czy są fajerwerki?
      Produkt tak wystrzałowy jak petardy itd. to, hmmmm chyba niezbyt trafiony pomysł na stacji benzynowej, prawda?
         Nie powiem, dużo osób było bardzo sympatycznych. O dziwo, tego dnia ludzie byli bardziej mili niż w Święta Bożego narodzenia... Ciekawe... Może to magia alkoholu tak działa? Albo imprezowy nastrój... Nie wiem...
       Zabawne było oglądanie młodych gimnazjalnych "mężczyzn", próbujących kupić wódkę, piwo czy papierosy :) Chód z charakterystycznym bujaniem wątłymi barkami, buziaczki jakieś takie powykrzywiane, niebyt ogarnięte słownictwo noooo i oczywiście przekonanie o swojej wyższości. Za tym sznurek wzdychających wypudrowanych, różowych "pań" z gimnazjum. Te oczy tęskniące za wódeczką, ten wzrok wbity w swojego mężczyznę (13, może 14 - latka) bohatersko zdobywającego towar pierwszej potrzeby :) Eeeeeh.... generalnie byłem "strasznym sprzedawcą" i "nie znam życia"... Po zapytaniu o dowód osobisty, napięte mięśnie w puchowej kurtce malały, twarzyczka czerwieniała i... zakłopotanie pojawiało się na twarzy dziecięcia :)  Odprowadzałem wzrokiem takiego "zdobywcę" do wyjścia. Szedł do swojej "lejdi" i niestety... musiał powiedzieć wybrance, że alkoholu nie zdobył :) Przyszedł jako dumny "mężczyzna" a odszedł jak zwykle ... zgodnie z prawdą - jako dziecko...  :) :) :)
         Oczywiście jeżeli sądzisz, że o północy w sylwestra nie powinno być nikogo na stacji ... to jesteś w błędzie. O 23.57, kiedy to planowaliśmy z resztą załogi złożyć sobie życzenia noworoczne, rozległ się (trrrrrrrrrrr......) radosny dźwięk dzwonka, zachęcający do zatankowania LPG... I kto mógł przyjechać? Kto? No kto? TAAAK!!! Taksówkarz ;) Pomyślałem... hmmm (domyśl się co pomyślałem :) ) Z grubsza, że trzeba mieć tupet, albo niemieć szacunku do ludzi...  Z drugiej strony to moja praca a on jest moim klientem. Więc ubrałem piękną firmową kurteczkę. I...w nowy 2014 rok wkroczyłem..... przyklejony do dystrybutora, tankując LPG. Chciałem zadzwonić do bliskich, złożyć życzenia... aaaale sylwestra spędziłem z niezbyt urodziwym taksówkarzem z autem w nagłej potrzebie  ;) 
          Aaaaaale tymczasem...Pojawiła się Pani, kategoria "zbłąkana duszyczka na stacji". Przyszła chyba po alkohol, albo inny towar pierwszej potrzeby, w stylu pomidory na wagę. A może sądziła, że zdąży kupić alkohol, uzupełnić braki, dobiec do domku i ... Niestety. Tankując ten gaz o północy patrzyłem na nią... a ona.... Niespodziewanie orientuje się, że już czas, nie zdąży nic kupić, już godzina zero, fajerwerki, huk... Nooowy  rooook !!!! A kobitka stoi przed wejściem do sklepu na stacji benzynowej ;) I tu ciekawa rzecz - nie weszła do środka, stanęła pod jedną ze ścian na zewnątrz i... czekała.
       Skończyłem tankować. Szanowny klient zapłacił za gaz. Moi koledzy wyszli na zewnątrz. Patrzymy w niebo, pięęęęknie wyglądały te pokazy sztucznych ogni. Kolorowe, wielkie, no naprawdę ładne ;) Składamy sobie życzenia... i ta bidulka, co stała pod ścianą też spędzała z nami sylwestra ;) To było bardzo sympatyczne, porozmawiała z nami, pożyczyła wszystkiego dobrego, weszła do sklepu, kupiła zapasy na imprezę i poszła do domku ;)
          Tak więc w tę sylwestrową, niezwykłą noc był na stacji taksówkarz i... był człowiek ;) Dobrego 2014 roku i do zobaczenia na ... stacji benzynowej ;)