Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 11 lutego 2014

Taka tam drobnostka...

        Kolejna zmiana na stacji i garść świeżych ciekawostek... 
        Sprzedawcy na stacji benzynowej (ku zaskoczeniu wielu) niestety nie posiadają mennicy na zapleczu i nie produkują drobnych...
         Ostatniej nocy, około godziny 3, trafił mi się Pan... dość elegancko ubrany. Wracał chyba z imprezy, po której biedaczyna strasznie zgłodniał... Wziął napój, papieroski...i oczywiście hamburgera... Rachunek wyniósł 24 złote i 34 grosze - on dał mi całe 50 zł. Chcąc wydać mu równo 30 zł, poprosiłem grzecznie, czy może ma te 4 zł i 34 grosze... No i się zaczęło.... Mogłem nie pytać...
       Szuka....szuka...i grzebie, grzebie w tym swoim portfeliku.... Zdążył w tym czasie wysunąć w moim kierunku szczere pretensje... że co jeszcze?  może 5 groszy, 10? Może nie 34 a 54 a może 56 grosze sobie zażyczę? Co to za wymagania? Przecież to tylko stacja benzynowa. Co to ma być? Odgrażał mi się, że mógłby mi przecież dać 100 zł, albo 200 zł i wtedy bym miał problem z wydaniem reszty, że taka przysługę mi zrobił dając 50 zł a ja jeszcze śmiem o coś prosić...
         Generalnie, klient ten przypominał pewne warzywo, które powszechnie znajdujemy na swoich polskich stołach, które po odpowiednim przyrządzeniu służy do produkcji zupy wigilijnej - barszczyku czerwonego :)
          Pan był tak pochłonięty wymyślaniem coraz to nowych pretensji (łącznie z  powoływaniem się na brak kultury z mojej strony, albo, że spędził za granicą pół życia i tam nikt nie chce drobnych itd, itd...), iż nie zorientował się, że kiedy on grzebał i gadał, ja również grzebałem i wygrzebałem z innej kasy resztę. Więc już było po sprawie.
         Poinformowałem go, że to jego reszta, dziękuję i do widzenia. Aaaaale... jeśli myślisz, że to koniec, to się mylisz ;) Ów jegomość nie dawał za wygraną. Stwierdził teraz, że w takim razie on mi znajdzie te drobne. I od początku festiwal pretensji... Po co tyle się męczył, tyle trudu włożył w szukanie (więcej w gadanie, ale ooo tym nie wspomniał) a ja teraz nie chcę docenić jego wysiłku... Podziękowałem mu, próbując opanować emocje i przeprosiłem za ten niepotrzebny wysiłek, za te spalone kalorie przy szukaniu  monet ;) Ale on swoje od początku. Naprawdę musiał spalić sporo kalorii bo pretensjonalnego wigoru mu nie brakowało. Cała ta sytuacja trwała dobre 15 - 20 minut.... Ale temu akurat klientowi czasu nie było szkoda na kłótnie o 3 w nocy...
          No po prostu chodzące źródło barszczyku czerwonego... widziałem na własne oczy  ;)  ;) ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz